Niektórzy mówią, że gniew jest ogniem. Że parzy, pali, niszczy. A ja coraz częściej myślę, że gniew to po prostu niezrozumiana forma bólu – jak dziecko, które krzyczy, bo nikt go nie słucha. W świecie energii gniew nie jest wrogiem. Jest sygnałem. Lampką, która zapala się w duszy, gdy coś w nas woła o zauważenie.
W reiki uczymy się słuchać. Nie tylko słów, ale i drgań. Drugi dzień kursu, gdy zapada cisza – ta gęsta, niemal namacalna – zawsze przynosi coś niezwykłego. Telefony wyłączone, rozmowy zredukowane do spojrzeń, gestów. I wtedy, w tej ciszy, wychodzi gniew. Nie z zewnątrz, ale z głębi – z miejsc, które latami były przykryte grzecznością, powinnością, uśmiechem na siłę. Siedzimy w kręgu, dłonie złożone w gasshō, a między nami drga coś więcej niż powietrze. Czasem ktoś płacze, czasem śmieje się bez powodu. A ja wiem, że to właśnie ten moment – gdy ogień gniewu zamienia się w światło zrozumienia.
Gniew nie znika, kiedy go tłumimy. On wtedy tylko zmienia formę. Zostaje w ciele – w barkach, żołądku, karku, w zaciśniętych szczękach. Czeka, aż mu pozwolimy być. Dopiero wtedy, gdy przestajemy z nim walczyć, zaczyna się jego przemiana. Reiki uczy tej miękkiej odwagi – nie tłumienia emocji, ale ich rozświetlania. Zamiast „nie wolno się złościć” – uczymy się mówić „widzę cię, gniewie, dziękuję, że przyszedłeś”. Bo przychodzi tylko po to, żeby coś nam pokazać.
Kiedyś jedna z uczestniczek kursu powiedziała: Nie wiedziałam, że mam w sobie aż tyle złości, dopóki nie zrobiło się cicho. Właśnie tak działa cisza – nie ukrywa, lecz odsłania. Pod jej powierzchnią rodzi się prawda. W ciszy słyszysz, że gniew nie jest przeciwko komuś. On jest dla ciebie. Jest twoim posłańcem. Przypomina, że coś w tobie chce być uzdrowione – może słowo niewypowiedziane, może granica przekroczona, może potrzeba, której nie dałeś sobie prawa mieć.
Zauważyłeś kiedyś, jak gniew potrafi być ślepy? Jak popycha do słów, których później żałujemy? To dlatego, że nie dajemy mu przestrzeni, by się wypowiedział. A przecież on nie chce krzyczeć – chce być wysłuchany. Kiedy zaczynamy go słuchać, przestaje być ogniem, a staje się ciepłem. Złością, która ogrzewa, nie pali. To wielka różnica.
Czasem powtarzam uczniom: Nie pozbywaj się gniewu, przekształć go. Tak jak mistrz kowal nie wyrzuca rozgrzanego żelaza, tylko formuje je w coś nowego. W reiki transformacja odbywa się poprzez obecność. Nie potrzebujesz walczyć – wystarczy, że jesteś. Że oddychasz. Że nie uciekasz od tego, co czujesz.
Zrób to teraz. Zatrzymaj się.
Weź wdech.
Poczuj, jak powietrze unosi się w tobie jak fala.
Wydech – pozwól, by opadło.
Z każdym oddechem pytaj: co tak naprawdę czuję pod moim gniewem?
Nie analizuj. Nie szukaj przyczyny. Po prostu czuj.
Czasem pod gniewem siedzi smutek. Czasem bezsilność. Czasem stare wspomnienie z dzieciństwa, gdy ktoś nie zauważył twojego bólu. To wszystko jest w porządku. Reiki nie osądza. Energia życia nie dzieli emocji na dobre i złe. Dla niej wszystko jest ruchem, a ruch to uzdrawianie.
Gniew może być twoim nauczycielem, jeśli przestaniesz go traktować jak intruza. W języku ciała gniew mówi: spójrz na mnie, coś jest nie w równowadze. A twoim zadaniem nie jest się go bać, lecz wysłuchać. Tak jak wysłuchujesz dźwięku misy tybetańskiej, która rezonuje, dopóki nie zamilknie sama.
Niektórzy próbują uciekać od gniewu duchowymi słowami – wybaczam, puszczam, niech się dzieje… Ale wybaczenie bez zrozumienia jest jak przykrycie żaru popiołem – wcześniej czy później znów buchnie ogniem. Nie chodzi o to, by udawać spokój. Chodzi o to, by ten spokój stworzyć. Świadomie. Z obecności. Z oddechu.
Na moich kursach często pojawia się taki moment, że grupa milknie. Nie dlatego, że nie ma tematów. Dlatego, że nie ma potrzeby mówić. I właśnie wtedy energia płynie najmocniej. To cisza, która nie jest pustką, tylko pełnią. W niej gniew traci siłę, bo nie ma już dokąd się wlać. Wypełnia go światło.
Właśnie teraz – pozbywam się gniewu – nie oznacza, że staję się aniołem bez emocji. Oznacza, że staję się człowiekiem, który rozumie swoją energię. Pozbywam się gniewu, bo go rozpoznaję. Bo wiem, że jest częścią mojego rozwoju, nie przeszkodą. Złość pokazuje mi, gdzie jeszcze nie ma miłości. Gdzie potrzebuję siebie bardziej niż kiedykolwiek.
Czasami wystarczy jeden gest – dłonie w gasshō, jedno dziękuję, jeden głęboki oddech. Czasem wystarczy dotknąć serca. Albo po prostu przestać się bronić. Bo gniew to także zbroja. A reiki to ciepło, które ją topi.
W świecie pełnym pośpiechu i hałasu łatwo o złość. Wystarczy korek, jedno nieporozumienie, jedno słowo, które utkwi jak drzazga. Ale jeśli w takich momentach przypomnisz sobie pierwszą zasadę – właśnie teraz, pozbywam się gniewu – dzieje się coś niezwykłego. Nie dlatego, że ktoś się zmienił, ale dlatego, że ty wybrałeś spokój. Wybrałeś świadomość. Wybrałeś życie.
Czasem to tylko chwila – dwa oddechy, jedno spojrzenie w głąb. Ale w tej chwili można zmieścić cały Wszechświat. Bo właśnie wtedy, gdy pozwalasz gniewowi odpłynąć, wracasz do Źródła. Do siebie. Do prawdy, że nic nie trzeba naprawiać. Wystarczy być.
▪︎ Szkoła Zen Reiki w Polsce, Piotr Dacjusz Górski


