Czasem wszystko dzieje się za szybko. Myśli, ludzie, plany. Nawet poranki zdają się biec – jakby ktoś wcisnął przycisk dalej zanim zdążyliśmy się w ogóle obudzić.
A jednak przychodzi taki moment, w którym coś w nas mówi: stop. Świat zwalnia. Gdzieś znika hałas. Nawet oddech staje się spokojniejszy.
I wtedy czujemy – to właśnie ta chwila. Nie wczoraj, nie jutro. Teraz.
Właśnie teraz – doceniam tę chwilę. Nie dlatego, że jest doskonała. Ale dlatego, że jest. Bo nawet jeśli w życiu nic nie układa się po mojej myśli – nadal oddycham. Nadal czuję. Nadal jestem częścią większego rytmu.
Wdzięczność nie zawsze pachnie radością. Czasem pachnie deszczem. Czasem kawą, która wystygła, zanim zdążyłem ją dopić. Ale w każdej formie przynosi to samo: przypomnienie, że życie dzieje się tylko teraz – i że każda sekunda jest jak dotyk Światła, jeśli tylko pozwolisz sobie ją poczuć.
Na jednych z zajęć z Metody Reiki w Tarnowie wydarzyło się coś, co trudno ubrać w słowa. Po prostu w pewnym momencie zapadła cisza. Taka, która nie prosi o uwagę, ale ją bierze. Półmrok otulił pokój, kadzidło unosiło się powoli, a dłonie złożone w gasshō promieniowały ciepłem. Ktoś powiedział prawie szeptem: Pierwszy raz czuję, że niczego nie muszę zmieniać. I wtedy wszystko jakby się zatrzymało. Powietrze zgęstniało, czas przestał płynąć. To nie była cisza pustki – to była cisza pełni. W tej ciszy było wszystko: spokój, obecność, wdzięczność. I coś jeszcze, czego nie sposób nazwać – tylko poczuć.
Podobne chwile widuję też w pracy z energią w naturoterapii czy bioenergoterapii – kiedy człowiek nagle przestaje walczyć, a zaczyna być. Niektórzy płaczą, inni śmieją się bez powodu. Energia rozpoznaje moment, w którym serce się otwiera. A kiedy się otwiera – wdzięczność przychodzi sama.
Docenić chwilę nie znaczy ją oceniać. Nie trzeba, by była piękna, wyjątkowa, pełna znaczenia. Czasem wystarczy, że jest prawdziwa. Że pachnie kurzem dnia, że boli, że mija. I że mimo wszystko – jesteś w niej obecny.
Wdzięczność nie potrzebuje powodu. Wdzięczność po prostu widzi. Widzi to, co trudne, i mówi: dziękuję, że pokazujesz mi, kim jestem.
Wielu ludzi myśli, że wdzięczność przychodzi, gdy wszystko się układa. Że trzeba czekać, aż się uspokoi, aż coś się spełni. Ale prawda jest inna – spokój przychodzi po wdzięczności, nie przed nią. To wdzięczność otwiera drzwi.
Często słyszę pytanie: Jak praktykować tę zasadę? Zawsze odpowiadam: nie praktykuj, zauważ. Zauważ światło w oknie. Zauważ ciepło swoich dłoni. Zauważ, że twoje serce bije, choć czasem bywa zmęczone. Zauważ, że nie wszystko musi być, by było dobre.
Reiki, bioenergoterapia, naturoterapia – wszystkie te ścieżki prowadzą w jedno miejsce: do świadomości chwili. Do tej miękkiej, prawdziwej obecności, w której energia nie jest już czymś, co robisz, tylko czymś, czym jesteś. Wdzięczność to jej naturalny język.
Pamiętam słowa jednej kobiety po sesji koherencji serca: Myślałam, że wdzięczność to emocja. A to jest spokój. Tak, dokładnie. Spokój, który nie potrzebuje warunków. Wdzięczność nie jest reakcją. Jest sposobem istnienia.
Doceniam tę chwilę, bo wiem, że więcej jej nie będzie. To nie melancholia, to zrozumienie. Każda chwila jest jednorazowa. Każdy oddech – nowy. Każde spojrzenie – inne.
Świat nie potrzebuje naszego zachwytu, on już jest zachwycający. To my potrzebujemy nauczyć się patrzeć. Nie oczami, ale obecnością. Nie z głowy, ale z serca.
Więc jeśli dziś zatrzymasz się choć na moment – połóż dłoń na sercu. I powiedz w myślach: dziękuję, że jestem. Nie szukaj sensu. Nie analizuj. Po prostu bądź w tym dziękuję.
Bo może właśnie to jest prawdziwa modlitwa. Nie prośba. Nie obietnica. Tylko obecność, która mówi światu: jestem tu.
▪︎ Szkoła Zen Reiki w Polsce, Piotr Dacjusz Górski


