Mamy w sobie coś niezwykłego. Mechanizm, który działa jeszcze zanim zdążymy go zrozumieć. Gdy zranisz się w palec – ciało zaczyna goić się samo. Gdy przeżywasz silny smutek – po czasie pojawia się spokój. Gdy usiądziesz w ciszy, oddychając spokojnie – coś w tobie zaczyna wracać na swoje miejsce.
To się nazywa samouzdrawianie. Nie chodzi o spektakularne znikanie chorób. Chodzi o naturalną zdolność organizmu do regeneracji, harmonii, powrotu do równowagi. Każdy z nas to ma. Problem? Zwykle tego nie słyszymy. Albo zakłócamy ten proces – stresem, pośpiechem, lękiem, chaosem emocji.
I właśnie tu wkracza reiki. Nie jako magiczne lekarstwo. Nie jako naprawiacz wszystkiego. Ale jako kanał, który wspiera ciało, duszę i umysł w tym, co one i tak próbują zrobić: wrócić do zdrowia. Do siebie. Do życia.
1. Co to znaczy samouzdrawianie?
Z punktu widzenia fizjologii, samouzdrawianie to:
- gojenie się ran,
- odbudowa komórek,
- regulacja hormonów,
- adaptacja układu odpornościowego,
- balans autonomicznego układu nerwowego (pomiędzy działaniem a regeneracją).
Z punktu widzenia psychologii i duchowości – to także:
- odreagowywanie stresu,
- przetwarzanie emocji,
- wychodzenie z traum,
- przebaczenie, integracja, spokój.
Reiki nie dorzuca czegoś do tego procesu. Ona usuwa przeszkody. Łagodzi napięcia. Otwiera przepływ. Pomaga przypomnieć sobie, jak to jest czuć się… dobrze. Jak to jest nie przeszkadzać sobie w zdrowieniu.
2. Energia – fundament każdej zmiany
W reiki mówi się o uniwersalnej energii życia – znanej w różnych tradycjach jako ki, chi, prana. To nie metafora. To realna siła obecna w każdym żywym organizmie. Działa poniżej poziomu świadomości – ale jej skutki widać wszędzie.
W bioenergetyce mówi się, że choroba to zaburzenie przepływu energii. Miejsce, w którym coś się zablokowało, zastygło, zaczęło działać pod prąd. Ciało daje sygnały: napięcie, ból, osłabienie, bezsenność.
Reiki nie kieruje energii na siłę tam, gdzie jest problem. Ona przywraca przepływ tam, gdzie życie przestało płynąć swobodnie. I w tej płynności – uruchamia się samouzdrawianie.
3. Intencja – cichy przewodnik procesu
Reiki to nie tylko energia, która płynie niezależnie od naszej woli. To również intencja. A dokładniej: czysta intencja obecności, uzdrowienia, współczucia.
Intencja w reiki nie działa jak życzenie czy afirmacja. Nie chodzi o to, by chcieć uzdrowienia i wyobrażać sobie efekt. To raczej otwarcie się na to, co naprawdę chce się wydarzyć. Zaufanie, że ciało wie lepiej. Dusza wie lepiej. A my – przestajemy przeszkadzać.
Dobrze postawiona intencja może brzmieć:
- Pozwalam sobie wrócić do równowagi.
- Ufam, że moje ciało wie, jak zdrowieć.
- Jestem obecny. Zgadzam się na proces.
To nie zaklęcie. To punkt wyjścia – łagodny, ale potężny.
4. Obecność – najważniejsza technika, jakiej nie da się nauczyć
W Metodzie Reiki nie chodzi o to, żeby coś robić. Chodzi o to, żeby być.
To najtrudniejsza, ale najskuteczniejsza część praktyki. Bo kiedy naprawdę jesteś obecny – bez analizy, bez chcenia, bez kontroli – zaczynają dziać się rzeczy, których nie da się zaplanować. Ciało czuje się bezpiecznie. Energia wraca. Emocje wypływają.
To jak z rośliną: nie zmusisz jej do wzrostu. Ale możesz stworzyć warunki – światło, wodę, przestrzeń – a ona zacznie rosnąć sama. W reiki obecność terapeuty jest takim światłem i wodą. A samouzdrawianie – wzrostem, który przychodzi naturalnie.
5. Co dzieje się w ciele podczas sesji?
To pytanie pada często. I odpowiedź jest złożona – bo dzieje się wiele. Ale jeśli spojrzeć na poziomie biologii, to reiki:
- wycisza układ współczulny (stres, adrenalina),
- aktywuje przywspółczulny (regeneracja, trawienie, odpoczynek),
- obniża poziom kortyzolu,
- pogłębia fale mózgowe (z beta do alfa i theta),
- wspiera neuroregenerację (mózg odpoczywa i porządkuje informacje).
Ale dzieje się coś jeszcze – trudniejsze do zmierzenia:
- pojawia się uczucie połączenia (ze sobą, z kimś, z czymś),
- ciało puszcza napięcia, których nie byliśmy świadomi,
- emocje mają przestrzeń, by się wyrazić,
- wraca głęboka pamięć ciała – tego, jak to jest być w harmonii.
To właśnie wtedy samouzdrawianie przyspiesza. Nie bo energii z zewnątrz. Ale dzięki temu, że nic już nie stoi na jego drodze.
6. A co z chorobami przewlekłymi, autoimmunologicznymi, psychicznymi?
Reiki nie jest lekiem. Nie zastępuje terapii. Ale jest wsparciem – bardzo realnym.
Przy chorobach przewlekłych reiki:
- pomaga zmniejszyć ból,
- ułatwia sen,
- redukuje napięcia emocjonalne związane z chorobą,
- wspiera odporność i trawienie,
- podnosi jakość życia.
Przy zaburzeniach emocjonalnych:
- pomaga oswoić lęk,
- daje przestrzeń do płaczu, wyrażenia emocji,
- wzmacnia poczucie jestem w ciele,
- ułatwia współpracę z psychoterapią, medytacją, ruchem.
To nie cudowna metoda, ale naturalny katalizator procesów, które i tak zachodzą – tylko potrzebują wsparcia.
7. Jak wygląda proces samouzdrawiania po sesji?
Po zabiegu reiki wiele osób czuje:
- ulgę – jakby zeszło napięcie, którego wcześniej nie zauważało,
- większą jasność umysłu,
- głębszy sen, lepsze trawienie,
- większą czułość wobec siebie i świata,
- czasem… emocjonalne poruszenie.
To nie znaczy, że wszystko znika jak ręką odjął. Ale zaczyna się coś zmieniać: relacja ze sobą, z ciałem, z życiem.
A to właśnie jest najgłębszy wymiar samouzdrawiania – nie tylko zniknięcie objawów, ale powrót do siebie.
8. Czy samemu można uruchomić proces samouzdrawiania przez reiki?
Tak. Już po pierwszym stopniu Metody Reiki (Shoden), każdy praktykujący ma dostęp do energii. Może pracować z własnym ciałem, emocjami, intencją. Codzienna praktyka – choćby 15 minut dziennie – to jak podlewanie ogrodu. Nawet jeśli nie widać od razu kwiatów, ziemia się zmienia.
Można:
- kłaść dłonie na ciele w miejscach napięcia,
- pracować z intencją,
- medytować z symbolami (na wyższych stopniach),
- stosować zabieg SOS w trudnych chwilach,
- dostrajać się do swojego wnętrza.
Samouzdrawianie nie potrzebuje spektakularnych rytuałów. Potrzebuje regularności, czułości, obecności.
I na koniec: nie uzdrawiasz. Dajesz przestrzeń, by się uzdrowiło
To być może najważniejsze zdanie, jakie można powiedzieć o reiki.
Nie jesteś cudotwórcą. Nie jesteś naprawiaczem.
Jesteś świadkiem życia, które chce wrócić do harmonii.
Kiedy przestajesz przeszkadzać – uzdrowienie przychodzi.
Kiedy jesteś obecny – ciało zaczyna słuchać siebie.
Kiedy jesteś w przepływie – przypominasz sobie, że to wszystko… już w tobie jest.
Bo samouzdrawianie to nie magia.
To twoja prawdziwa natura.
A reiki?
To klucz, który otwiera drzwi do niej – łagodnie. Cicho. Z szacunkiem.


