Złe zdrowie w ujęciu bioenergetycznym – czyli kiedy dusza nie może oddychać


Czasem wszystko wygląda dobrze. Skóra w porządku, ciśnienie stabilne, krew w normie. A jednak… coś nie gra. Ktoś mówi: Wszystko jest okej, a ty czujesz, że nie. Coś się tli pod spodem. Coś się nie rusza, nie płynie. Jakby zgasło światło, którego nie widać oczami.

W bioenergetyce zły stan zdrowia nie zaczyna się w laboratorium. Zaczyna się znacznie wcześniej – w drgnięciu ciała, w zaciśniętej szczęce, w niepowiedzianym nie, które ugrzęzło w przeponie. Tam zaczyna się choroba.

Ale zanim nazwiesz ją chorobą – jest stanem. Przejściem. Zatrzymaniem przepływu.

Choroba jako brak ruchu

W bioenergetyce energia to życie. Przepływ – to zdrowie. Stagnacja – to początek bólu.

Złe zdrowie to nie tylko objawy. To zatrzymanie. Zablokowana emocja. Zatrzymany oddech. Ciało, które przestaje płynąć, a zaczyna się bronić.

To barki tak spięte, że nie pamiętasz już, jak to jest ich nie czuć. To klatka piersiowa, która się nie unosi, tylko zapada. To brzuch, który wiecznie coś trawi – lęk, smutek, wstyd. Tylko nie jedzenie.

Złe zdrowie bioenergetyczne to energia, która krąży w zamkniętym obiegu. Nie wychodzi. Nie oczyszcza się. Wraca wciąż do tych samych miejsc. Jak echo w piwnicy.

Choroba jako wyparcie

W klasycznym modelu myślimy: coś boli – trzeba to wyciszyć. W bioenergetyce: coś boli – trzeba to usłyszeć.

Zły stan zdrowia to często skutek tego, co nie zostało przyjęte. Emocji zepchniętych na dno. Przeżyć, których nie pozwolono sobie doświadczyć. Głosów, które miały zostać zignorowane, bo nie wypada, nie czas, nie warto.

Ale ciało nie zapomina. Gdy dusza nie może krzyczeć – gardło zaczyna boleć. Gdy serce nie może płakać – pojawia się kłucie w klatce. Gdy umysł nie radzi sobie z lękiem – ciało przejmuje pałeczkę i wchodzi w bezsenność, migreny, nerwicowe skurcze.

Z punktu widzenia bioenergii – każda dolegliwość to wiadomość. List polecony od duszy. Czasem z napisem pilne.

Napięcie to nie siła

W naszym świecie napięcie bywa mylone z mocą. Zaciśnięte pośladki, wyprostowana sylwetka, zęby na pokaz – wszystko to niby znaki ogarnięcia. Ale w ujęciu bioenergetycznym to sygnały braku. Braku przepływu, braku miękkości, braku połączenia.

Złe zdrowie to właśnie ta moc, która jest pancerzem. A nie siłą.

To ciało, które nie czuje. Albo – które czuje za dużo, bo nie ma już gdzie tego pomieścić.

Zły stan zdrowia to ciało zbrojne w sztywność. Gdzie wszystko jest pod kontrolą, ale nic nie żyje naprawdę.

Kiedy nie ma kontaktu

Choroba to często stan oddzielenia. Od własnych emocji. Od potrzeb. Od ciała.

W bioenergetycznym rozumieniu zły stan zdrowia zaczyna się wtedy, gdy przestajesz być w kontakcie. Ze sobą. Ze światem. Z tym, co większe niż ty.

To wtedy, gdy zaczynasz żyć z głowy. Planować wszystko, kontrolować wszystko, analizować wszystko – tylko nie czujesz. Nie oddychasz głęboko. Nie umiesz po prostu być.

Zaburzenia przepływu energetycznego często idą w parze z brakiem ziemi pod stopami (odcięcie od dołu), brakiem intuicji (odcięcie od góry), brakiem granic (przebicie pola), brakiem mocy (zablokowana trzecia czakra), brakiem ciepła (zamknięte serce).

To wszystko są formy choroby. Choć jeszcze nie mają swojej nazwy w słowniku ICD-10.

Gdy ciało mówi nie

Zły stan zdrowia to ciało, które próbuje powiedzieć NIE – gdy ty ciągle mówisz tak.

To ciało, które sabotuje twoje projekty, bo one cię wypalają. Które odmawia współpracy, bo ty odmawiasz mu prawa do odpoczynku. Które zaczyna chorować, bo ty od dawna już nie słuchasz.

W bioenergetyce mówi się czasem: jeśli nie zwolnisz sam – twoje ciało cię zatrzyma.

I nie ma w tym ani groźby, ani kary. Jest tylko fizyka. Energetyczna.

Bo energia, która nie ma gdzie płynąć – zacznie pękać. W słabszym miejscu. Tam, gdzie już wcześniej było pęknięcie – może emocjonalne, może pokoleniowe, może karmiczne.

Tam powstaje symptom. Nie wróg. Nie wrzód. Ale sygnał.

Od zdrowia do nicości?

Bioenergetycznie rzecz ujmując, choroba nie jest końcem. Jest zawieszeniem. Momentem, w którym system zatrzymał się w martwym punkcie.

W tym ujęciu najgłębszy stan złego zdrowia to nie rak, nie depresja, nie ból chroniczny.

To stan, w którym nie czujesz już NIC.

Brak wstydu, brak lęku, brak bólu – bo jesteś odcięty. Odrętwiały. Od własnego ciała. Od relacji. Od życia.

To już nie cierpienie. To nicość.

A nicość – w rozumieniu energetycznym – to brak przepływu. Brak światła. Brak ciebie.

Co dalej?

Nie ma jednej mapy. Ale są kierunki.

Zły stan zdrowia w ujęciu bioenergetycznym to sygnał, że coś w tobie się nie rusza. Że jakiś kawałek ciebie potrzebuje oddechu. Światła. Czułości. Uznania.

Nie chodzi o to, żeby walczyć z chorobą. Chodzi o to, by spotkać siebie – w tym miejscu, które boli.

Zapytać: co tam jest? Czego nie chciałem widzieć? Co moje ciało mówi, kiedy ja milczę?

Bo może zły stan zdrowia to nie kara, lecz drzwi. Pęknięcie w systemie, przez które może wejść światło.

Pod warunkiem, że się nie zamkniesz.

I nie zgaśniesz.


Opublikowano